Pamiętam jak siedzieliśmy na odwróconej kanapie z nogami wystawionymi przez okno. Popijając karmelowe macchiato z bita śmietaną, paliliśmy mentholowe Dunhille. W tle leciały jego ulubione ballady rockowe. Rozmawialiśmy wtedy o życiu, ludziach, naszych przykrych i namiętnych przeżyciach. Opowiadaliśmy sobie podróże przebyte samotnie w naszej wyobraźni. Opisując szczegółowo każdą napotkaną rzecz. Pamiętam jak opisywał różową orchidee. Mój ulubiony kwiat. Mówił o niej z takim zafascynowaniem, że aż można ją było zobaczyć w jego zielonych kocich oczach. Usłyszałam kiedyś, że oczy są łącznikami miedzy umysłem, a światem zewnętrznym. Kiedy się na mnie patrzył, bardzo dobrze zrozumiałam te słowa... Ah. To wszystko przez te piękne kocie oczy.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz