poniedziałek, 18 lipca 2011

LV makes me crazy

Nie wiem jak ja to robię, ale jak urodzi mi się jakiś nowy pomysł w głowie czy to na stylizację, makijaż lub fryzurę, w niedługim czasie okazuje się on trendem. I nie tych byle jakich, ale u najbardziej szanowanych (i uwielbianych przeze mnie projektantów) takich jak Dolce&Gabbana, LV lub Prada. Wiem, że mogłabym się odnaleźć w grupie projektantów tych marek. W dodatku po cichu gdzieś tam marzę i jestem dobrej myśli, że to się kiedyś spełni.


To dobrze, że moje pomysły, które po cichu wypisuje tu lub siedzą w mojej głowie znajdują  uznanie w świecie mody. Ah ah. Dam im jeszcze trochę czasu na odkrycie mnie, a wtedy świat mody mnie pokocha. No może z drobnymi wyjątkami, ale co to dla mnie.


Już dawno temu, mianowicie jakieś 2-3 lata temu zauważyłam, że ubóstwiam styl młodej Brigitte Bardot. Moda lat 50' i 60' jest dla mnie istnym cudem. Elegancka, seksowna, bezbłędna. Zawsze nienaganna fryzura i idealny makijaż. Kocie kreski, zarysowane kości policzkowe, upięcia w kok. Po prostu coś pięknego.


Później ukazała się kolekcja Louis Vuittona na sezon Fall Winter 2010. Całą utrzymana w takim właśnie stylu. Byłam lekko zszokowana, gdyż modelki prezentowały kreacje prosto z mojej wyobraźni. Mrrr


Zaś niedawno ukazała się sesja zdjęciowa do  LV Cruise 2011. Powiem tylko tyle... Cudo!















1 komentarz: