niedziela, 1 kwietnia 2012

emerald memories

Pamiętam te spontaniczne spacery nad jezioro Szmaragdowe, gdy siedzieliśmy nad brzegiem gapiąc się na roje żab i latające, kolorowe ważki, na piękne, bajkowe drzewa, zaczęłam wspominać. Pomyślałam, że mam ochotę na dawne pikniki na łąkach za miastem. Gdy w ciuchach kapaliśmy się w jeziorze i schnęliśmy w pomarańczowych promieniach słońca, wtrynialiśmy soczyste truskawki na kocach pełnych robali, rozmawiając o wszystkim i o niczym, przekrzykując chrząkania różnych leśnych stworzonek, szczęśliwi i spokojni jak niebo zmienia kolor na fioletowe, co oznaczało, że czas wracać.
Czasami też wsiadła bym na ten rower, jak dawniej. Kilkunasto kilometrowe wycieczki, kilkudniowe zakwasy. Lody arbuzowe, las, holenderskie wiochy, postój nad jeziorem, deszcz, śpiewanie piosenek(albo raczej darcie się na cały głos), natrętne komary, ostre słońce, dawne, wielkie przyjaźnie.

Czasem układam w głowie scenariusz. Co by było gdyby.


I tego najbardziej nienawidzę.




1 komentarz: