niedziela, 6 marca 2011

I need to breathe!

Coraz mniej piszę i szczerze mówiąc źle się z tym czuję. Jednak są takie wieczory jak ten, kiedy nie specjalnie mam o czymś pisać, ale czuję, że powinnam to zrobić.
Po nieustających mrozach i dążeniu do idealnej wagi 56kg, usiadłam sobie wreszcie spokojnie w łóżku i stwierdziłam, że coś tak napiszę. W końcu byłoby elegancko tak wpaść tu, raz na jakiś czas i coś naskrobać. 


Ilość zmartwień i smutków, jak i obaw i marzeń jest taka sama jak poprzednio, jednakże muszę przyznać, że mam również coraz więcej powodów do uśmiechu. Pierwszy raz od bardzo długiego czasu, nie udaje nikogo, jestem sobą i muszę przyznać, że wychodzę na tym sto razy lepiej niż poprzednio. Nie wiem czemu wcześniej udawałam, być może nie czułam się zbyt pewnie lub moja samoocena była tak podle niska, że nie byłam w stanie. 
Przestałam olewać ludzi, którzy są dla mnie dobrzy, odnowiłam kilka starych znajomości, pojechałam, porobiłam zdjęcia. Wpadłam na kawkę, tam gdzie nigdy bym nie poszła. Poszłam na wystawę do Zamku Królewskiego, moje stroje jeszcze bardziej kipią stylem, a serce rozpierają emocje. Jest coraz lepiej. 


Wokół pojawia się więcej powodów do uśmiechu i ludzi dla, których jest on dużo warty. Tak więc nie powinnam narzekać, prawda? Jednak brakuje mi czegoś by tak kipieć szczęściem w stu procentach. Sama nie wiem czego. Niektórzy twierdzą, że miłości inni, że przygód i spontanicznych decyzji. Jednak mnie coś nadal trzyma przy ziemi, jedynie w marzeniach i wyobraźni uciekam nagle gdzieś daleko, daleko. Nie wiem, może jestem zbyt ograniczona? Dla pewnych ludzi na pewno, ale nie zapominam, że żyję dla siebie i to właśnie ostatnimi czasy podnosi mnie na duchu, mimo, że tak naprawdę spotykają mnie ciągłe porażki... Głowa do góry, żyje się raz! 



1 komentarz: