czwartek, 31 marca 2011

Obiecanki cacanki.

Obiecanki cacanki. Cholera, znów nie piszę. Przeprosiłabym, ale kolejny raz to już nie wypada. 


U mnie wszystko po staremu, smutki i radości spotykają się i mijają. Powstają humory, wredne rozmowy i nieprzyjemne sytuacje. Potem zostaję mi tylko jazda na rowerze i płacz w poduszkę. Jednak z czystym sumieniem muszę przyznać, iż więcej czasu (przynajmniej ostatnio) spędzam na tym pierwszym. Jeżdżę sobie po szarej Warszawie, którą od czasu do czasu przeplata słoneczna pogoda i promienie śłońca, w miejsca, w które nigdy wcześniej bym nie pojechała. Robię zdjęcia i podziwiam świat zza szkieł moich panterkowych okularów. Patrzę na wszystko z innej perspektywy, wyłapując małe detale i niecodzienne szczegóły. Żałuję (czasami), że aparaty nie są tak doskonałe jak moje oczy. Może nie ze względów wizualnych, ale jakościowych ;> Zachwycam się rzeczami, na które wcześniej bym nie spojrzała. Zakochałam się w zdjęciach John'ego Portera, przedstawionych na jego billboardach. Szczególnie w jego mimice, która przez lata się nie zmieniłą. Ten prosty pomysł urzekł mnie niezmiernie. Jego mina na tych zdjęciach, nie jest jakaś przyjemna bądź słodka, jest poprostu inna, ciekawa. Uwielbiam się w niego wpatrywać. 


Ah i oh. Spędziłam dziś większość dnia jeżdżąc na rowerze i nogi mi odpadają. Czas na sen, jutro ciężki dzień.
Dobranoc Kochani.



1 komentarz: