Ostatni piątek. Piątkowe przyjemne popołudnie. Miejsce - You&Me. Moja ukochana Karolcia. Ah, takie nic. Zwykłe chillowanie i odrywanie się od problemów i niepowodzeń. Niby zwykłe wyjście, a jednak można coś z niego wyciągnąć. Siedząc, plotkując i pałaszując przepyszne sałatki, spoglądałam na dwie kobiety siedzące przy stoliku obok. Szatynka i ruda, szalone trzydziestki. Widać było, że znają się dobrze, jednak w ich spojrzeniach nie było widać przyjaźni, ani nawet sympatii. Plotkowały ze sobą, nie odrywając wzroku od włączonych facebooków profili na swoich iPhonach. Koszmar. Puste lale. Uwagę przyciągały ich sztuczne twarze, a raczej dzieła plastyków. Jedna miała nos wąski jak u trupa, a druga napompowane usta tak nieudolnie, że aż trudno było nie spojrzeć. Ich nadęcie i sztuczność biło po oczach. Jedyne o czym myślałam to to, że zrobię wszystko by w ich wieku nie być zniszczoną przez chęć doskonalenia się plastikowym potworem, który otacza się jedynie ludźmi, którymi warto się otaczać, bo mają hajs i status. Never ever.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Trzymam Cię za słowo, Soniu :)
OdpowiedzUsuńM..
Może coś nowego? :)
OdpowiedzUsuńM..
Sooonia napisz coś nowego! W lekki artystyczny letarg wpadłaś chyba :> Pamiętaj, że ja cały czas zaglądam :)
OdpowiedzUsuńM.
Tęsknię.
OdpowiedzUsuńM.
Wróć już.
OdpowiedzUsuńM.