poniedziałek, 11 kwietnia 2011

Sen o Toskanii!

Za 10 minut wybiję północ,a ja leżę sobie wygodnie w łóżeczku z moim kochanym kotkiem i oglądam "Pod słońcem Toskanii". Ah, sama nie wiem co mnie skusiło, powinnam już dawno spać. Jutro rano będe żałować swych nocnych maratonów. 


Rozmawiałam dziś z moim kochanym Mateuszem. Piszę tylko i wyłącznie dla niego bo wiem jaką mu to sprawia przyjemność. Jednak robię to coraz rzadziej, nie wiem co się ze mną dzieje. Nie mogę się na niczym skoncentrować. Rozlewam herbaty, tłuke talerze, potykam się i zawodzę wszystkich naokoło. Nie umiem się zmobilizować by robić coś regularnie. Nawet nie chodzi o to, że nie umiem, poprostu... Ah no właśnie! Nie ma powodu, najwyższy czas się ogarnąć. 


Tak sobie myślę oglądając ten film, jakie porażki mnie kiedyś spotkają. Mąż mnie zdradzi? Rozwiodę się? Stracę pracę? I co wtedy? Zastanawia mnie to czy będe mieć jakąś odskocznie, która pomoże mi i będzie odciągać moje myśli od problemów. Nie wiem czy spotkam kiedyś ludzi, którzy nie będą fałszywi i nie odwrócą się ode mnie gdy podwinie mi się noga. Zastanawiam się czy będe mieć odwagę, by wyjechać gdzieś zdala od mojego wcześniejszego miasta (pomijając oczywiście wszystkie problemy z pieniędzmi) by zacząć lub przynajmniej spróbować zycia gdzieś indziej. Nie wiem tego i narazie nie chce wiedzieć. Mimo, że mam wiele kolorowych marzeń, wiem, że tak naprawdę wiekszość z nich nigdy się nie spełni. Ale cóż... W końcu po to są marzenia. 


Film ten opowiada o kobiecie- rozwódce, którą zdradzał mąż. Pod namową przyjaciółek i ze złamanym sercem, jedzie na wycieczkę do Toskani, by odpocząć. Pod wpływem impulsu kupuję starą willę, wymagającą remontu. Podczas pracy nad domem, jej życie przechodzi w kolejny rozdział. Poznaje wiele ludzi, odwiedzają ją przyjaciele, spotyka miłośc swojego życia. Fabuła bardzo prosta, dlatego pochłaniam ją z tak ogromną przyjemnością. Ciekawa jestem czy przeżyję kiedyś taką swoją włoską przygodę. Czy zdołam z totalnego dna w zupełnie obcym miejscu odbić się i własnoręcznie odbydować swoje życie, tworząc przy tym stałe i pewne szczęście. Muszę przyznać, że było by cudownie. To jest właśnie moje kolejne ciche marzenie, bo uważam, że nic nie potrafi tak uszczęśliwić człowieka jak jego same dokonania i osiągnięcia.


Tak więc marzę sobie po cichu, że pewnego dnia stanę sobie w moim włoskim, bujnym ogrodzie w lnianej białej sukience i spojrzę na niewielki domek porośnięty splątaną winoroślą. Będe sobie chodzić boso po ogrodzie, upijając się winem i tańcząc w wyśniony rytm. Nie będzie mnie nawet żenować, że moim jedynym współlokatorem jest moja kotka Luna. Będe pomagać sąsiadowi zbierać oliwki, a z dziećmi z pobliskiego placu zabaw pobawię się w chowanego. Przepiele ogródek, poczytam książki, może nawet coś napiszę. Nauczę się gotować i rozróżniać wszystkie włoskie makarony. Zaproszę na obiad nowych znajomych, którzy poznają mnie z moim Marcello. Choć na Stefano lub Rafaela też bym nie narzekała. I tak też ciągnął by się mój włoski sen kręty jak makaron...




P.S. Oszalałam.

3 komentarze:

  1. Kiedyś czytałem książkę pt: "Pod słońcem Toskanii". Fajny klimat. :)

    Soniu, chill :>

    M.

    OdpowiedzUsuń
  2. uuuh toskania

    zalozylam bloga+ pamietam o naszej niedlugiej sesji!
    stay in touch

    OdpowiedzUsuń
  3. beautiful photos!!! :)

    thelibertybelleblog.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń